Całe życie bezskutecznie pragnąłem się zmienić, nie potrafiłem zaakceptować siebie, cierpiałem z tego powodu. Gdy uległem poważnemu wypadkowi i po kilkunastu latach przebywania na rencie, wydawało mi się, że moje życie się skończyło, trafiłem na terapię.
Po pewnym czasie nabrałem ochoty do życia, postanowiłem pójść do pracy – udało się. Mimo to miałem sporo wolnego czasu i pragnąłem go wypełnić. Przypadkiem trafiłem na adres Otwartych Drzwi, tak dostałem się do ŚDS. Urzekł mnie stosunek kierownika i terapeutów do uczestników. Traktowano nas w sposób bardzo życzliwy i ciepły. Mamy dużo zajęć, poczynając od treningu fizycznego przez zajęcia plastyczne, teatralne, psychoedukację, terapię grupową oraz indywidualną, wyjścia kulturalno – oświatowe, kończąc na treningu porządkowym i kulinarnym, gdzie każdego dnia wyznaczona grupa osób przygotowuje obiad, a następnie wspólnie go spożywamy. Jest jak w rodzinie.
Poznałem i polubiłem wiele nowych osób, z kilkoma mam stały kontakt. Potrafimy się wspierać nawzajem. Obserwując grupę od kilku lat, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że wszyscy się zmieniamy, niektóre osoby wyciszyły się – aż trudno uwierzyć, że kiedyś były inne, a ja bardziej akceptuję siebie, mam więcej wiary w swoje możliwości.
Myślę, że każdy z nas dużo zyskuje będąc uczestnikiem ŚDS. A wszystko to dzięki funduszom, jakie Stowarzyszenie Otwarte Drzwi otrzymuje na swoją działalność…
Wojciech, uczestnik Środowiskowego Domu Samopomocy Stowarzyszenie Otwarte Drzwi